Od 1 lipca 2021 r. można zakładać proste spółki akcyjne („PSA”). Z założenia są one czymś pomiędzy spółkami z o.o. a akcyjnymi, z dodatkiem pewnych modnych rozwiązań, do tej pory polskiemu systemowi nie znanych. Czy ta forma prawna zostanie pozytywnie przyjęta przez inwestorów, czy faktycznie skorzystają z niej start-upy? Czas pokaże. Na 27 lipca w Krajowym Rejestrze Sądowym zarejestrowano już jednak 39 takich spółek.
Co Spółka akcyjna ma do zaoferowania?
Elastyczne możliwości sposobu zarządzania spółką, zarówno przez organy wykonawcze (zarząd, rada dyrektorów) jak i przez organy właścicielskie (akcjonariuszy). W przeciwieństwie do spółki z o.o. i akcyjnej, tutaj możemy dowolnie regulować ilość głosów przypadającą na jedną akcje. Potencjalny inwestor instytucjonalny ma zatem możliwość wniesienia bardzo dużej ilości kapitału z zachowaniem szerokiej kontroli nad spółką (poprzez uczestnictwo w radzie dyrektorów na stanowisko dyrektorów nadzorujących), a jednocześnie pomysłodawca czy twórca innowacyjnego pomysłu może zachować pełną kontrolę nad działalnością operacyjną spółki zarówno poprzez jej reprezentacje (powołanie do zarządu lub na stanowisko dyrektora zarządzającego) jak i poprzez uprzywilejowanie swoich akcji (w PSA nie ma ograniczenia co do ilości głosów przypadających na jedną akcję) lub posiadania po prostu przeważającego pakietu akcji (poprzez umożliwienie wniesienia wkładu w postaci pracy) .
No właśnie – w przeciwieństwie do innych spółek kapitałowych (z o.o. i S.A.) istnieje możliwość wniesienia do spółki pracy jako wkładu, zatem dla uzdolnionego naukowca czy informatyka, brak środków pieniężnych nie będzie już stanowił przeszkody w dołączeniu do spółki – 50 % wszystkich akcji może być objęte w zamian za wniesienie pracy własnej. PSA daje też dość proste prawne możliwości odzwierciedlenia złożonych relacji między wspólnikami. Do tej pory prawnicy zmuszeni byli do tworzenia wyjątkowo skomplikowanych umów celem „naginania” i kreatywnego stosowania utartych schematów spółki z o.o. (iluzoryczne dostosowywanie kapitału, gigantyczne agia, wnoszenie bliżej nie określonego know-how, czy tworzenie planów opcyjnych w oparciu o już istniejące udziały). Wszystko celem doprowadzenia do sytuacji, które w PSA mogą po prostu zostać zapisane w jej umowie, bo w końcu ustawa na to pozwala.
Jakie są jej wady?
Największą wadą Prostej spółki akcyjnej jest jej nowość, a tym samym brak doświadczenia w stosowaniu rozwiązań i instytucji, które z założenia miały być zachętą do jej założenia. Trochę błędne koło.
Skoro przecież spółka akcyjna czy spółka z o.o. funkcjonują na naszym rynku od kilkudziesięciu lat, z mniejszymi lub większymi zmianami instytucje, organy tych spółek, sposoby ich finansowania, konflikty pomiędzy wspólnikami i sposoby ich rozstrzygania są w doktrynie i orzecznictwie mocno ugruntowane. Oczywiście jak to w prawie bywa, nie wszystkie rozstrzygnięte są jednoznacznie, ale potencjalny klient może otrzymać przynajmniej prognozę dotyczącą spodziewanego kierunku rozstrzygnięcia wątpliwości.
W PSA wszystko jest nowe, nieznane. Nie wiemy przykładowo jak sądy podejdą do interpretacji tzw. testu wypłacalności. A sprawa ta jest kluczowa, bo od jego przeprowadzenia zależy jaką kwotę można wypłacić wspólnikom – gdyby wypłacana kwota była zbyt duża i spółka w przeciągu pół roku stała się niewypłacalna, rada dyrektorów może ponosić odpowiedzialność za zobowiązania takiej spółki. Problemów takich jest więcej.
Wydaje się jednak, że spółka ta jest krokiem w dobrą stronę, a ewentualne problemy nie tyle będą związane z rozwiązaniami przewidzianymi dla niej, ale z ogólna kondycją naszego systemu prawnego (w szczególności kryzysu zaufania). Przy PSA wiele spraw zostało uregulowanych w sposób niezwykle kazuistyczny (np. właśnie wspomniany test wypłacalności), co zapewne będzie się też nierozerwalnie wiązało z brakiem możliwości wypracowania ugruntowanych linii orzeczniczych w szerszej perspektywie. Wydawanie sprzecznych rozstrzygnięć sądowych (a wydanych, jak nam się wydaje, w oparciu o podobny stan faktyczny) traktujemy przecież jako błąd systemu, a przynajmniej jego wadę. W takiej rzeczywistości głosy krytykujące PSA wydają się być słuszne.
Optymistycznie nastraja na pewno to, iż polscy przedsiębiorcy są generalnie nowocześni i otwarci na nowe rozwiązania, w szczególności takie, które dają im dużo większe możliwości niż skostniałe Sp. z o.o. i S.A. Udowodnili to już wielokrotnie korzystając z nowości (np. ASI czy spółek zagranicznych). Również napływ zagranicznych inwestorów skłania do poszukiwania nowych rozwiązań. Wielokrotnie przy przygotowywaniu umów inwestycyjnych to właśnie bariery i ograniczenia wynikające z sztywnych przepisów (najczęściej spółki z o.o.) stanowią dla nich barierę nie do przeskoczenia. Radząc sobie z tym, rodzimy sektor fuzji i przejęć (m&a) niemal wprost zaadaptował instytucje anglosaskie (np. drag along, tag along, antidilution, vesting, lock-up) do realiów prawnych polskich spółek z.o.o., tracąc niestety wiele z zalet tych rozwiązań przez przestarzałą konstrukcję tej spółki. Teraz mamy w rękach narzędzie, którego nie będzie trzeba dostosowywać. Wystarczy zawrzeć odpowiednie zapisy i instytucje te powinny działać identycznie jak w Wielkiej Brytanii czy USA (czyli czołowych rynkach kapitałowych). W efekcie, dla inwestorów zagranicznych (choć krajowych również) rozwiązania takie będą po prostu łatwiejsze w zrozumieniu. A jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, stąd należy skupić się właśnie na tym, że nasz ustawodawca wyszedł naprzeciw nowościom i potrzebom rynku, a nie narzekać, że mógł to zrobić lepiej np. przez reformę spółki z o.o. Pewnie mógł, ale nie zrobił, więc skupmy się na tym co mamy i co może faktycznie podnieść nie tylko atrakcyjność inwestycji w Polsce ale również znacznie je ułatwić.